Dla tych co nie potrafią sobie wyobrazić |
Nie, to niemożliwe. Te trzy słowa kołatały Magdzie po
głowie. Paulina coś gadała ale ona w
ogóle nie słuchała.
-Ekhem, Madge. Mogłabyś mnie choć przez chwilę posłuchać?
-Mhm – mruknęła po cichu odbiorczyni.
- Skoro Madziunia włączyła się do rozmowy – Paulina posłała
znaczące spojrzenie Magdzie – mogę Wam opowiedzieć co widziałam.
-Żółtego dinozaura w paski?-
pochwyciła temat Basia.
-Czy ty zawsze musisz żartować? – wtrąciła się Martyna
-Nie zawsze tylko czasem.
-No, na pewno..
-Nie łaska przestać – mruknęła Magda. Od przyjścia na
spotkanie porozumiewała się tylko mrucząc.
-Dziękuje.Widziałam dziewczynę która miała na sobie… no nie
zgadniecie. Różową, powtarzam, różową
tunikę. Coś na wzór chitonu.
Magda uniosła brwi. Od kiedy Paulina odkryła świat greckiej
mitologii, zawsze musiała wtrącić jakieś słowo, czy to z mitologii, czy ze
zwykłego, starożytnego życia.
-Włosy miała całkiem niezłe, choć jak wam powiem kolor to
zmienicie zdanie. Same w sobie były związane w stojący kok. Część opadała.
Posiadała także diadem. Jednak kolory były… no… no dziwne,no! Żółć, fiolet…
„…i róż”. Magda dobrze wiedziała o kogo chodziło. Ona też
widziała tą dziewczynę. Widziała też, jak dziewczyna zobaczyła Paulinę. Paula
jej nie rozpoznała. Odwróciła się napięcie i pobiegła przed siebie.
Przeskoczyła nad płotem jak kot, a następnie, ku własnemu zdziwieniu, zawisła w
powietrzu. Majestatycznie machała skrzydłami, tak jakby się z nimi urodziła.
Były one duże, jakby anielskie, różowe, końcówki były zakończone na fioletowo.
Z głowy wystawał jej różowy róg. W pewnym momencie się zaświecił. Znikła. Pojawiła się na rondku przy pizzeri. Wyglądała już normalnie. Nie była ubrana już
w zwiewną tunikę lecz bluzkę i legginsy.
Jej włosy, także zmieniła kolor. Miała rozpuszczone, krótsze włosy, a z
boku zalotnie zwisała jej grzywka. Ruszyła przed siebie. Ludzie w okół zdawali się na nią dziwnie
patrzeć, ale ona się tym nie przejmowała.
Zerknęła na pizzerię.
Przez dużo, oszklone okno było widać Paulinę. Wyraźnie jej się nudziło. Wzrok
miała rozbiegany a palce bębniły po stole. Podeszła do niej kelnerka.
Najwyraźniej spytała się co zamawia, bo Paulina pokręciła głową i pokazała na
drzwi. Ruchy jej ust wskazywały, że coś mówiła.
Dziewczyna otrząsnęła
się. Skoro kelnerka podeszła do Pauliny, ona siedzi już tam jakiś czas. Jeśli
zaraz do niej nie pójdzie może się z nią wyminąć. Zrobiła parę kroków nim zorientowała
się, że coś jest nie tak. Za plecami jej coś łomotało, a na głowie wciąż coś
czuła. Uświadomiła sobie, że może zrobić
co chce. Ma przecież skrzydła którymi może wnieść się w powietrze i róg którym
może wykonywać czary. Przeraziła się.
Przecież żaden człowiek nie występuje naturalnie ze skrzydłami.
Ledwie to pomyślała
róg zaświecił się niebieskim światłem. Skrzydła zgięły się. W tym momencie
światło wybuchło, oślepiając wszystkich przechodzących obok ludzi.
Znikło. Razem z nim
znikł też róg i skrzydła. Ludzie patrzyli się w stroną słabo uśmiechającej się
Magdy.
__________________________________________________________
Nie wiem kiedy następny rozdział, bo nie chce mi się go pisać.
Cadance, Cadance, Cadaaaance!
OdpowiedzUsuńAch... dzisiaj mam nastrój na śpiewanie ( jak zwykle XD )
Fajnie! Pisz dalej!
OdpowiedzUsuń